Wyniki z zawodów w których brałem udział z krótkim komentarzem.
Najpierw głównie startowałem w maratonach MTB - MX, sporadycznie w zawodach cross-country (XC). Ostatnio proporcje sie odwróciły. Czasem zdarzy mi się wziąć udział w zawodach biegowych, szczególnie w okresie jesienno-zimowym.
Trasy w tym roku były znacznie trudniejsze niż dwa lata temu, kiedy faktycznie był to cykl dla początkujących. W połączeniu ze słabszą w tym sezonie formą większy wpływ na wynik końcowy miał udział we wszystkich edycjach niż zajęte miejsca…
Chyba po raz pierwszy zdarzyło mi się zająć ostatnie miejsce, ale też nie przypominam sobie zawodów kolarskich, na których większość trasy pokonywało się… biegiem 🤯. Organizator w ogóle nie wziął pod uwagę możliwości załamania pogody.
Już dawno nie złapałem dubla, a co dopiero podwójnego 😮. Z zaplanowanych 4-ech kółek przejechałem więc tylko dwa. Bardzo mocna obsada, plus kiepskie samopoczucie poskutkowały niezbyt szybką jazdą pod górę plus głupimi błędami na zjeździe…
Po długiej przerwie od uphillu na Śnieżkę w 2012 ponownie wziąłem udział w takich zawodach. Lekko nie było, starmosiło mnie mocno, choć niby krótki wyścig. Karo włożyła mi solidne 3 minuty. Mimo wszystko było fajnie i pewnie pojedziemy jeszcze na ostatnią tegoroczną edycję 😀.
Druga edycja, choć wydawało się że biegnie podobną trasą, to zaskoczyła na starcie startem w przeciwnym kierunku 😉. Nieco krótszy dystans zaowocował bardzo fajnym czasem ścigania. Organizacja bardzo dobra – cykl warty polecenia.
Trasa zawodów typu ciężki podjazd i ciekawy zjazd – jak na zawody XC nie był szczególnie wymagający, choć na maratonie pewnie by zrobił wrażenie i był tematem do dyskusji 😉.
Choć pod górę lekko nie było, to jechało mi się całkiem dobrze. Tętno wskakiwało na jakieś szalone wartości, raz ze względu na upał, dwa wymagającą trasę, ale też trzy: dobrą jazdę 😀.
Trasa o średnim przewyższeniu zebranym na serii krótkich, czasem stromych podjazdów. Naturalne przeszkody, bez szczególnie technicznych fragmentów. Traciłem więc przede wszystkim na brakach siły, a nie siły i techniki.
Wyścig pod Częstochową, wzdłuż rzeki Warty. Trasa przeplatała odcinki zawodów XC – single, strome podjazdy i kręte zjazdy oraz trawersy – z „dojazdówkami” – łatwymi szutrowymi, krótkimi asfaltowymi bądź (całkiem długim) nadrzecznym odcinkiem łączącym wcześniejsze. Pierwsza runda pokonana w 1:18:40, druga nieznacznie szybciej!
Po profilu trasy spodziewałem się nieco szybszego wyścigu, jednak odcinki techniczne były całkiem wymagające, i fajnie 😀. Zmęczyłem się konkretnie.