Grand Prix Krakowa w biegach górskich 2019/2020 - E2 (bieg)
- Dystans: 5,7km (tradycyjna piątka)
- Miejsce: 52. open (/284), 18. M30 (/64)
- Czas:
- Strata:
Nadspodziewanie szybki bieg - niewiele brakło do złamania 30min!
Wyniki z zawodów w których brałem udział z krótkim komentarzem.
Najpierw głównie startowałem w maratonach MTB - MX, sporadycznie w zawodach cross-country (XC). Ostatnio proporcje sie odwróciły. Czasem zdarzy mi się wziąć udział w zawodach biegowych, szczególnie w okresie jesienno-zimowym.
Nadspodziewanie szybki bieg - niewiele brakło do złamania 30min!
Wyjątkowo ciepły dzień jak na listopad 😀
Nic tego nie zapowiadało (zwłaszcza ołowiane nogi na objeździe trasy oraz rozgrzewce), ale udało się pojechać bardzo dobry wyścig (i załapać jeden z nielicznych razy na dekorację dyplomikiem 😎). Ze startu wyszedłem na drugiej pozycji, potem już może aż tak super nie było, ale broniłem każdej pozycji jak tylko mogłem, aż do linii mety gdzie odparłem atak na 6. miejsce długim finiszem.
Klasyka wyścigów XC. Na trasie dosyć rozprasza skaczący napęd - w przeciwieństwie do poprzedniego wyścigu tutaj przydaje się cała kaseta, a okazuje się, że dobrze obsługiwane jest tylko pół. Wiele szybciej jednak i tak bym nie pojechał, więc na wynik specjalnie to nie wpłynęło.
Tyle razy słyszałem dobre słowa o edycji w Spytkowicach, że w końcu musiałem ją sprawdzić 😈. Faktycznie trasa bardziej wymagający fizycznie niż technicznie, co mimo wszystko daje mi większą szansę walki na trasie. 178m na rundzie w pionie w połączeniu z mega upałem oraz brakiem najlżejszego przełożenia sprawiało, że lekko nie było.
Wyścig na pomorzu na zakończenie krótkich wakacji. Udaje się przetrwać tempo przez miasto i utrzymać w drugiej grupie, co kończy się rekordową średnią na takim dystansie - 35km/h!
Trasa po Kaszubach całkiem przyjemna - dużo zieleni, trochę podjazdów, orgazniator zapewnił zamknięty ruch! Co ciekawe znacznie trudniejsze było utrzymynie się w grupie na zjazdach i skrętach/skrzyżowaniach niż na podjazdach.
Tradycyjnie już na maratonie w swoim mieście wypada się pojawić, zwłaszcza że trasa przy dobrej pogodzie jest całkiem przyjemna (no i zna się każdy kąt).
W Lasku Wolskim bardzo mocno klinuje mi się łańcuch i nie wiem, czy bym go wyciągnął bez pomocy osoby z obsługi trasy, za co wielkie dzięki! Do końca wyścigu łańcuch skacze po kasecie, ale choć podejrzewałem skrzywienie haka na skutek zaklinowania, to okazało się, że zwyczajnie za późno w napędzie pojawił się nowy łańcuch i już się nie przyjął ☹️. Mimo lekkich przeciwności do końca walczyłem i się opłaciło - czas poniżej 3h 😀.