„Czasufka Sprosa” – IV Mistrzostwa Bikeholiców (ITT)
- Dystans: 20,5km
- Miejsce: 9. open (/30)
- Czas:
- Strata:
Indywidualna jazda na czas zorganizowana "bez organizatora". Udało mi się wykręcić średnią 34,9km/h 😁.
Wyniki z zawodów w których brałem udział z krótkim komentarzem.
Najpierw głównie startowałem w maratonach MTB - MX, sporadycznie w zawodach cross-country (XC). Ostatnio proporcje sie odwróciły. Czasem zdarzy mi się wziąć udział w zawodach biegowych, szczególnie w okresie jesienno-zimowym.
Indywidualna jazda na czas zorganizowana "bez organizatora". Udało mi się wykręcić średnią 34,9km/h 😁.
Miałem trochę szczęścia, ponieważ jeden z zawodników niedługo po wyprzedzeniu mnie fiknął orła, natomiast inny jadący od początku na prowadzeniu na ostateniej rundzie urwał łańcuch. Mimo wszystko obronić miejsca przed trzecim łatwo nie było i walka była do ostatnich metrów. Na pochwałę zasługuje dobra organizacja zawodów.
Zaskakująco dobry wynik na zakończenie sezonu, zarówno w kwestii zajętego miejsca jak i straty czasowej na górskim maratonie. Nie wątpliwie pomogła też pogoda serwując trasę w Istebnej na sucho i ciepło ⛰☀️. Oby więcej takich startów!
U siebie wypadało wypaść dobrze. Czy uzyskany wynik jest dobry? W pierwszej chwili czułem lekki zawód, bo apetyt był na trochę więcej. Jednak widocznie więcej jest na razie poza zasięgiem, a można też się cieszyć z tego co jest 😀. Jakby na to nie patrzyć jest to drugi najlepszy start w tym roku! (dorobek punktowy do generalki równie wysoki co w płaskiej Murowanej Goślinie). I procentowo do ilości startujących wynik naprawdę solidny. Dałem z siebie ile mogłem i opłaciło się.
Bardzo fajnie zorganizowany lokalny wyścig. Trasa nie było bardzo trudna, ale dwa większe podjazdy na rundzie wystarczyły do rozerwania peletonu na grupki. Na 25km - na drugim podjeździe - niestety odpadłem i resztę trasy musiałem już pokonywać sam. Dawno nie pojechałem tak mocno wyścigu i choć chciałoby się lepsze miejsce, to muszę przyznać, że po prostu inni byli lepsi.
Sam wyścig dość dobrze zorganizowany, trasa oznaczona perfekcyjnie, jedynie oczekiwanie na wyniki dość długie, ale za to bez problemu - jeszcze w ten sam dzień - dostępne były w internecie.
Ciekawy byłem jak się startuje w zawodach xc na drugi dzień o maratonie, z racji że wcześniejsze lata parę takich okazji odpuściłem. Teraz już wiem. Było co najmniej tak źle jak się spodziewałem, jeśli nie gorzej 😜. Raczej nie będę powtarzał tego schematu.
Miało być tak pięknie, a wyszło tak jak zwykle. Tym razem jedynym oznaczeniem trasy były znaki szlaku. W okolicach miejscowości Żegocina okazało się, że tymi samymi znakami oznaczone są dwa różne szlaki! Niestety wybrałem ten zły i straciłem 53min. po których wylądowałem z powrotem w tym samym miejscu…. Tyle że spadłem z 3. na 20. miejsce open 😭. Plus ze znalezienia się w tym samym miejscu, to że nie opuściłem żadnego punktu kontrolnego.
Goniłem, goniłem i udało się nadrobić do 7. miejsca open. Niestety tym razem już ze zmęczenia przeoczyłem dobrze oznaczony skręt i kolejne 12min. straty (oraz dwa miejsca). Noga podawała dobrze, niestety zabrakło obycia z mapą, bądź też trochę szczęścia (za pierwszym razem) oraz spostrzegawczości (za drugim). Mam nadzieję, że impreza za rok się odbędzie i będę mógł wyrównać rachunki z trasą. Na pocieszenie najniższy stopień podium w kategorii wiekowej.
Znów nie obyło się bez problemów technicznych, co oczywiście nie pozostało bez wpływu na wynik. Wpierw odkręcająca się miska od suportu (już myślałem, że będzie całkiem po zawodach, ale prowizoryczne przykręcenie nawet pomogło, winny okazał się zajeżdżony pakiet), a potem jeszcze przebicie przedniej opony.
Choć strata czasowa do zwycięzcy duża, to pocieszyć się można, że tym razem była wyjątkowo silna obsada. Noga kręciła się całkiem nieźle, tylko zabrakło szczęścia.
Debiut w wyścigu szosowym. Wyszło całkiem nieźle. Trasa dość ciężka - przełożeń w kolarce to tak na styk starczało, żeby nie powiedzieć, że chwilami brakowało. Była szansa na trochę lepszą lokatę, ale aktywna jazda w trakcie wyścigu odbiła się w końcówce i zwyczajnie umarłem 😉. Inna sprawa, że do tej pory raczej nie brałem udziału w tak długo trwających zawodach.
Start na szosie to inne doświadczenie niż maratony mtb. Jak będzie okazja, to zamierzam jeszcze powtórzyć, choć jednak kamienie i korzenie też mają swój urok 😀.
Niestety wynik gorszy niż w Złotym Stoku. Mimo słabego okresu przed maratonem początek maratonu nawet całkiem udany. Niestety po wyjechaniu na szczyt Jaworzyny (1114m n.p.m.) zaczęły się problemy. Najpierw zerwany łańcuch - 5 min. przerwy i jadę dalej. Kawałek dalej pękła wykrzywiona w Międzygórzu szprycha w tylnym kole. Z racji na warunki na trasie (dużo błota) nie zauważyłem jak mocno zaczęło bić koło. Być może dlatego na dalszej trasie mimo paru prób nie byłem w stanie definitywnie urwać osób z którymi się mijałem. Ostatecznie skończyło się bardzo słabym wynikiem - oby ostatni już raz.
Duża strata do pierwszego (wygrał M.Kowal) oraz strata miejsca w sektorze. Jakiś taki przytkany byłem na początku. Potem trochę się rozkręciłem, ale wyraźnie traciłem na zjazdach.
Początek nawet niezły, ale potem przekombinowałem. Guma na zjeździe, zmieniana jak w zwolnionym filmie i decyzja o wycofaniu, chyba słuszna, bo okazało się, że niezależnie uszkodziła się też rama 😮 (mini-relacja).
Mimo, że uzyskałem najwyższe w tym roku tętna, zarówno maksymalne jak i średnie to nie byłem w stanie nawiązać walki ze znajomymi. Odjechali mi Królik, Szaman, Miki, lukcio… a po porównaniu czasów wyszło, że RB (masters, M4) też. Do tego dostałem dubla i nie mogłem pojechać 5-tego kółka. Ale zabawa była fajna, atmosfera też - w końcu wszędzie dookoła (prawie) same znajome twarze, a trasa ciekawa i wymagająca.
Lepsze miejsce niż w Karpaczu, ale i mniejsza frekwencja. To co cieszy, to urwanie 2min, względem zeszłorocznego czasu, mimo gorszych warunków (gęsta mgła, duża wilgotoność, parujące okulary, chwilami deszcz). A dzięki temu, że zwycięca się za bardzo nie spieszył również utrzymanie sektora. Pełna relacja z walki na trasie (długa).
W górach wyszło, kto zimą trenował, a kto nie. Koszmarnie duża strata do pierwszego. Więcej we wpisie.
Choć się tego nie spodziewałem start wypadł bardzo dobrze. Płaska, łatwa trasa i jazda w grupach pozwoliły zatuszować braki w przygotowaniach. Bardzo optymistycznie nastrajający wynik. Relacja.